-Maciek, ja wrócę do domu, przepraszam- powiedziałam ubierając kurtkę.
-Julka, masz mi to za złe?- zapytał-To koniec?- wiedziałam jedno: nie zerwę z nim.
-Byłeś ze mną szczery, chcę to po prostu wyjaśnić z tatą, kocham Cię- pocałowałam go. To co powiedziałam było całkowitą prawdą- nie lubiłam kiedy ktoś mnie kłamał.
Biegłam jak najszybciej przed siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ramionach Kacpra. Byliśmy chyba najlepiej dogadującym się rodzeństwem na świecie.
-Julka co się stało?- spytał zdziwiony Kacper otwierając mi drzwi, na co ja rzuciłam mu się w ramiona i próbowałam powstrzymać swoje łzy.
-Maciek?- spytał, całując mnie w czubek głowy- Co on Ci do cholery zrobił?- zdenerwował się i wyczekiwał odpowiedzi ode mnie.
-Tata, tak nasz tata, kazał Mackowi być dla mnie tak strasznym i wrednym, żebym z nim zerwała i chodziło tylko i wyłącznie o sprawy klubowe- powiedziałam, jeszcze trochę szlochając. Zawiodłam się na tacie, totalnie.
-Słucham?- spytał zdziwiony- Nie, Julka, rodzice są w domu, jedziemy to wyjaśnić- zdecydował ubierając mi kurtkę. Już po chwili znaleźliśmy się w jego samochodzie.
-Kacper, dziękuję- uśmiechnęłam się- jesteś zawsze kiedy potrzebuję, wesprzesz, wysłuchasz, poprawisz humor zawsze, nawet jeśli tego nie widać, po prostu jesteś i nie wyobrażam sobie życia, gdyby miało Ciebie zabraknąć- powiedziałam przytulając go.
-Też Cię kocham mała- zachichotał. Podczas drogi moją głowę zajęły pewne myśli.
Przecież coraz częściej się mówi, jak ogromną rolę odgrywa w życiu dziecka ojciec. Z moim tatą miałam dobry kontakt od zawsze. To właśnie ja byłam córeczką tatusia. To ja pomagałam mu segregować dokumenty, a on w podziękowaniu bawił się ze mną lalkami. A teraz chce rozwalić coś pięknego? Przecież miłość Muzaj to jedna z najwspanialszych rzeczy jakie spotkały mnie w życiu.
-Ooo, Konrad dzieciaki przyjechały- przytuliła nas na powitanie mama.
-Hej kochani- z góry przyszedł tata i chciał najwyraźniej uczynić to samo co mama.
-Daj spokój- odsunął się od niego Kacper, na co mama posłała mi pełne zdumienia spojrzenie. Chyba nie wie, co będzie się tutaj działo za kilka minut. Moc rodzeństwa Piechockich.
-Kacper, co jest?- spytała się go mama, a ja widziałam już jak w nim buzowało.
-Co jest? Tato nie rób z nas idiotów, co myśleliście, że się nie dowiemy?- wybuchnął
-Nie mów do mnie takim tonem, zrozumiano?- krzyknął tata, a ja zauważyłam jak mój brat chce się już na niego rzucić.
-Tato, proszę, myślałeś, że ten Twój głupi plan ma jakikolwiek sens? Ważniejsze są dla Ciebie sprawy biznesowe niż szczęście własnej rodzonej córki? Zawiodłam się na Tobie, rozumiesz? Zawsze uważałam Cię za ideał, ale teraz jesteś dla mnie nikim rozumiesz? Nikim!- krzyknęłam dławiąc się łzami.
-Co się tutaj do cholery dzieje? Konrad!- krzyknęła moja mama
-Pochwal się, proszę, a ja mam tego wszystkiego dość!- krzyknęłam i wyszłam ze swojego rodzinnego domu trzaskając drzwiami. Ponownie biegłam, tym razem do domu, z którego wybiegłam rano. Potrzebowałam teraz jego obecności, jego mojego chłopaka.
Twojego szczerego chłopaka, który nie zamierzał i nie zamierza przed Tobą nic ukryć.
______________________________________________
Witam z rozdziałem z dupy <3
Ale, no że było 14 komentarzy to dałam takie coś :)
Chociaż Wy jesteście wspaniałe :D
I że niby teraz ma być słodko? <3