niedziela, 2 sierpnia 2015

13.

-Chyba z dzisiejszego plażowania nici- powiedział Muzaj, trzymając w górze moje włosy. Tylko ja, Julka Piechocka potrafię złapać "wirusówkę" na wakacjach. 
-Maciek spokojnie, wezmę prysznic i wszystko będzie okej- westchnęłam
-Jeśli mam być szczery, to wyglądasz jak siedem nieszczęść-uśmiechnął się- Ale i tak jesteś piękna- skradł mi małego całusa i wyszedł z łazienki. Po kąpieli wyszłam z pokoju, na stole zauważyłam kanapki. Wzięłam jedną i zaległam na łóżku. Maciek miał rację, czułam się tak samo jak wyglądałam. W sumie cieszyłam się, że za kilka godzin mam znaleźć się już w samolocie do Polski. Nie wytrzymałabym tutaj leżąc cały czas w łóżku. Z nudy, która mnie dopadła postanowiłam powoli pakować już wszystkie nasze rzeczy do walizek. Po spakowaniu większości rzeczy, poczułam zmęczenie i nie pamiętam nawet kiedy, ale zasnęłam. Obudził mnie dopiero Maciek, okazało się, że już za dwie godziny mamy wylot. 
***
Siedziałam w maćkowym salonie z niecierpliwością czekając na Wiktorię. Od powrotu z wakacji codziennie wymiotowałam i miałam jakieś zachcianki. Moim zdaniem oznaczało to zatrucie, a zdaniem dziewczyny mojego brata- ciążę. Dziecko? Dopiero niedawno  skończyłam  osiemnaście lat. Jasne, kochaliśmy się z Maćkiem, ale brałam tabletki. Za mną już dobrze napisana matura, ale mam jeszcze studia, przed siatkarzem miejmy nadzieje, że wielka kariera. I teraz miałoby na świecie pojawić się te małe stworzenie? Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Serce podchodziło mi do gardła. Co jeśli rzeczywiście jestem w stanie błogosławionym? Jak zareagują moi rodzice. Wszystko nakładało się naraz. 
-Do łazienki i powodzenia- uśmiechnęła się podając mi pudełko. 
Oczekując na wynik myślałam, że minęło z dobre 40 minut. Nie chciałam zobaczyć tych kresek. Wolałabym, żeby najpierw zobaczyła je Wiktoria. 
-Dwie kreski, to jeszcze nie jest pewna ciąża wiesz?- powiedziała zakłopotana.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Najprawdopodobniej będę mamą?
-Umówisz mnie do ginekologa, nawet jutro?- spytałam ze łzami w oczach.
-Mała spokojnie nie płacz, wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie.
Teraz jeszcze czas powiedzieć o tym Maćkowi. Z Kowalską porozmawiałam jeszcze z dobre pół godziny przy okazji załatwiła mi jutrzejszą wizytę u ginekologa. Bałam się, bałam się, że to wszystko okaże się prawdą. Nie wystarczy słowo, żeby opisać jakie zdenerwowanie zawładnęło mną w tej chwili. Muzaj wrócił. Zauważyłam, że jest lekko podenerwowany.
-Musimy pogadać- powiedzieliśmy równocześnie. Co on miał mi do powiedzenia?
-Ty pierwsza- powiedział siadając na kanapie.
-Te wymioty, zachcianki, które zaczęły się w Chorwacji, to nie wirus, zrobiłam test, wyszedł pozytywny- zawiesiłam głos, spojrzałam na Maćka, był totalnie zdziwiony.
-Przepraszam, że co?- zdenerwował się- Jesteś w ciąży? Kurwa Julka mówiłaś, że bierzesz tabletki- krzyknął. Nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Zaczynałam się go bać.
-Bo brałam, nie krzycz proszę- nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, zaczynała się robić nieodpowiednia. Siatkarz był na tyle zdenerwowany, że nie zdziwiłabym się gdyby mnie uderzył.
-Wiesz co, nie jestem gotowy na to dziecko- oznajmił zakłopotany, gówno mnie to obchodzi.
-Bo ja oczywiście jestem gotowa- byłam zdenerwowana, chłopak zachowywał się jak rozpieszczony nastolatek. Bo co? Wszystko to moja wina? Nie znałam go od tej strony.
-Zachowujesz się jak zwykły prostak, co cieszyło Cię kiedy wskakiwałam ci do łóżka, pamiętaj ze ma to też konsekwencje- krzyczałam.
-Mogę chociaż wiedzieć, co miałeś mi do powiedzenia?- zapytałam
-Przechodzę do Jastrzębskiego Węgla- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- I z nami koniec, zawiodłem się- uznał, a ja myślałam, że go rozniosę. I teraz co? Jeśli będę w ciąży, wychowam je sama, bo on zawiódł się na mnie? Nie miałam siły już na cokolwiek. Pędem wybiegłam z domu. I co? Po raz kolejny wybiegłam z niego trzaskając drzwiami ze łzami oczach, a zaraz znajdę się w gniazdku moim i Kacpra. Jak mogłam być z kimś takim? Teraz zauważyłam jaki jest nieodpowiedzialny. Mądry polak po szkodzie Piechocka. Chciałabym być teraz tak obojętna, jak byłam wrażliwa.

***
Zdziwiłam się, bo drzwi od naszego domu otworzył mi Wojtek. Wojtek Włodarczyk, kolega z drużyny mojego brata. Szczerze mówiąc rozmawiałam z nim chyba dwa razy.
-Julka co się stało?- powiedział wpuszczając mnie do środka.
-Nieważne, naprawdę, gdzie Kacper, jak ty tutaj?- spytałam zakłopotana.
-Kacper musiał szybko jechać do Gdańska, coś stało się z tatą Wiktorii, a ja jestem tu, ponieważ zatrzymali się u mnie znajomi, są parą nie widzieli się dwa tygodnie, więc wiesz, niech pobędą trochę sami- na jego słowa jeszcze bardziej się rozpłakałam. 
-Ej, mała co się stało, mimo, że się nie znamy, może warto mi powiedzieć, co?- przytulił mnie. Nie sprzeciwiałam się. Bardzo potrzebowałam teraz kogoś bliskości. Tak, żeby ktoś przytrzymał mnie, kiedy się doszczętnie rozpadam, na małe kawałki.
-Mogę sobie najpierw zrobić herbatę?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Usiądź, to jeszcze w kuchni umiem zrobić- zachichotał, a ja usiadłam na kanapie w salonie. Pomyślałam, że herbata nic mi nie da. Ponownie poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.
-Wiesz co, zostaw, wypiję sobie to- uśmiechnęłam się, pokazując mu puszkę z piwem.
Kiedy rozsiedliśmy się na kanapie, wciągnęłam mocno powietrze i zaczęłam mu opowiadać o wszystkim. Czułam, że mogę mu o tym powiedzieć. Przejrzałam tą sytuację jeszcze raz. Zauważyłam jak bardzo przywiązałam się do Maćka. A przywiązanie jest złe, prowadzi do cierpienia, teraz o tym wiem. I znam to uczucie, kiedy dla jednej osoby poświęcasz wszystko, swoje dobre intencje, wszystko co możesz dać, a później dostajesz od niego przysłowiowego kopa w dupę na do widzenia.
-I tak po prostu, kiedy dowiedział się, że jesteś w ciąży, powiedział, że to koniec?- był zdziwiony, a może zdruzgotany zachowaniem swojego byłego kolegi z drużyny. 
-Zwykły prostak, Julka, bo Wiktoria wróci dopiero za tydzień, może ja pójdę z Tobą do tego lekarza- spytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, no, ale dlaczego nie?


_________________________________________________
Przepraszam!
Za taki krótki, za tą kłótnię, za tak długą przerwę,
ale uwaga, tak wprowadzam tutaj Wojtka Włodarczyka! 
Mam nadzieję, że się cieszycie, no nie Winka?
Następny, który będzie już niedługo będzie dłuższy 
i mam nadzieję, że ciekawszy! <3
Oficjalnie wracam z rozdziałami <3
Naivy.
xoxo.








niedziela, 14 czerwca 2015

12 ♥



Korzystając z wolnego Muzaja jak i również mojego brata postanowiliśmy wybrać się na tygodniowe wakacje. Kacper zabiera ze sobą Wiktorię, już swoją oficjalną dziewczynę. I potwierdzam słowa Kamila, będę walczyć o miano najpiękniejszej pary PlusLigi z moim bratem. Postawiliśmy na Chorwację, a szczerze mówiąc postawiłyśmy, bo to ja z Wiktorią miałyśmy główny głos w tej sprawie. Wczesnym popołudniem, po ciężkiej podróży samolotem ze względu na to, jak mój brat panicznie boi się latać wylądowaliśmy w Zagrzebiu, stolicy owego państwa. Ale co robił Kacper?
Zamiast odkupić sobie naszą cierpliwość od przyjazdu zabawiał się w przewodnika. Wiktoria kupiła mu nawet mapę, ale chyba tylko po to, żeby umilić mu, a raczej nam tę "wycieczkę". Ostatecznie postanowiliśmy zwiedzić dziś Jeziora Plitwickie, które według mnie miały wielki urok. Z racji tego, że znajdywały się one około sto-czterdzieści kilometrów od nas musieliśmy zdążyć na autobus, jadący w tamtą stronę. "Kierownik" naszego wyjazdu zadecydował, że najpierw przejdziemy się pięknymi, chorwackimi plażami, a ze względu na to, że moje nogi odmawiały posłuszeństwa już na początku drogi wskoczyłam na plecy mojego chłopaka. Dziewczyna Kacpra spojrzała porozumiewawczo na niego. Ten z zdecydowaniem odmówił, na co ta bez skrupułów wskoczyła mu na tylną część ciała. Czułam, że Muzaj jest już nieźle zmęczony. No, ale 
skoro nic nie mówił, no to? Kochałam tego gościa całym sercem. I nie, nie jestem nim zauroczona, bo wtedy kochałabym go za wygląd. 
-Kacper, mogę wiedzieć w końcu dokąd my dojdziemy?- spytałam
-Szczerze mówiąc, to sam nie wiem, ale mój niezawodny GPS w telefonie, mówi, że za dwadzieścia minut powinniśmy oglądać już te całe Twoje jeziora- mogę się założyć, że gdyby mógł, to by wlazł w ten telefon. Jak pana Boga kocham oświadczam, że jeśli bym mogła- ten człowiek już dawno byłby na Księżycu, przysięgam.
-Daaaaleko jeszcze?- zapytałam, bawiąc się w sławnego osła ze Shreka.
-Przestań zrzędzić- odpowiedział mi mój ukochany brat.
-Lepiej się czuję jak narzekam, wiesz?- wystawiłam mu mój zacny język. 

"Po co iść na jedną przygodę z tysiącem facetów, skoro można iść na jedną przygodę ze wspaniałym mężczyzną?"

Wspominałam już, jaki to mój brat jest głupi? To wspomnę o tym jeszcze raz. Kacper to kaleka, nieuk i idiota w jednym.  Czasem umysłowo przewyższają go moje buty. Chodziliśmy już trzecią godzinę pośród jakiś gąszczy, bo niestety jego Iphone z cudownym dżipiesem zawiódł. 
-Mijaliśmy już to drzewo cztery razy- powiedziała znużona Wiktoria
-No, ale jak to, powinniśmy w końcu wyjść z tych krzaków!- martwił się Piechocki
Maciek chyba jako jedyny się nie odzywał, w przeciwieństwie do mnie, ja najchętniej powyrywałabym flaki temu nędznemu siatkarzynie. W końcu po ciężkiej przeprawie dotarliśmy do jakiegoś celu. Okazało się, że przez te krzaki znaleźliśmy drogę na wprost do naszego hotelu. Po zameldowaniu się, Piechocki poprosił mnie na "słówko". Według jego jawnych informacji Wiktoria ma jutro urodziny, ale że na dzień jutrzejszy Kacper chce mieć ją tylko dla siebie, dzisiaj planuje zorganizować przyjęcie niespodziankę. Kiedy to on, pójdzie z nią na romantyczny spacer, my (czytaj ja z Muzajem) mamy zająć się dekoracją. Dlaczego nie możemy zrobić
 tego na odwrót, co? On zająłby się wszystkimi serpentynami, wstążkami i Bóg wie co, a ja udałabym się na spacer z moim chłopakiem, na którym co chwilę byśmy lizali. Jednak na nic były moje błagania. Dekoracja pokoju minęła mi w miarę szybko. Tak-mi, bo Muzaj postanowił poleżeć sobie na kanapie i zatopić się w swoim wirtualnym świecie. Daję stówę, że jedno z naszych zdjęć jest już na Instagramie. Czasem zachowywał się jak baba, naprawdę. Położyłam się obok niego i zamknęłam oczy. Jedna rzecz nadal nie dawała mi spokoju. Skończył się sezon no i mimo tego, że Maciek grał w Skrze dopiero sezon już mówiono o jego odejściu, bo prawdopodobnie tutaj nie dostanie szans na grę, której jest tak głodny. Rozmawiałam z nim o tym. Powiedział, że nigdzie się nie wybiera, no ale z drugiej strony to nie jest tylko jego decyzja, w każdej chwili klub może powiedzieć do widzenia. Co by było wtedy? Żyłabym z nim na odległość? Pojawiłaby się zazdrość, moja dociekliwość, chęć pobicia osoby, która może z nim spędzać czas, normalnie rozmawiać, czego nie mogłabym zrobić ja. Z czasem przez tą zazdrość pojawia się brak zaufania, czy u nas byłoby tak samo? Nie chcę o tym na razie myśleć. Mam zamiar cieszyć się wakacjami i wywieźć z nich jak najlepsze wspomnienia. Co dziwne, dziewczyny w moim wieku powinny mieć masę butów, ubrań i zwiedzać świat, a nie przepłakiwać noce przez chłopaków, którzy mają nas w dupie. A ja? Racja, lubię się dobrze ubrać, ale nie przesadzam z tym, a poza tym mam wspaniałego faceta i nie chcę zadręczać sobie już głowy tym wszystkim. Nagle przypomniałam sobie, że nie mamy przecież żadnego prezentu dla Wiktorii. Szybko ubierając na nogi buty. Cudem znaleźliśmy tutaj sklep z odzieżą, w dodatku markową. W dość szybkim czasie wybrałam dla niej sukienkę , na co Maciek utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że się nadaje. W międzyczasie próbował namówić mnie, żebym kupiła sobie coś podobnego, ale wyminęłam się słynnym "nie mamy teraz na to czasu".


"Największą motywacją do życia, jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, kto widzi w Tobie więcej niż Ty sam sobie widzisz"

-Wiktoria za chwilę powinna być w pokoju, chować się!- szepnął Kacper wbiegając do pokoju. Wysłał swoją dziewczynę do pokoju pod pretekstem zostawienia telefonu, pomińmy, że on sam go jej zabrał. No, ale kto wykombinuje jak nie Piechocki co?
Z wielkim trudem schowałam się z Muzajem za szafę. Po kim on w genach dostał tyle centymetrów we wzrost, co? Mój brat za to ze swoją zwinnością wlazł za łóżko. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Wyskoczyliśmy niczym filip z konopi wykrzykując głośne "Wszystkiego najlepszego!". Dziewczyna popatrzyła na nas ze wzorkiem pełnym zdziwienia. Jezusie, Kapcer co ty znowu spieprzyłeś? Wspólnie z Muzajem popatrzyliśmy na niego wymownie. Usłyszeliśmy głośny chichot dziewczyny bełchatowskiego libero.  
-Wasze miny były chyba gorsze od moich- zanosiła się śmiechem- Skąd wiedzieliście?- podeszła przytulając nas każdego z osobna, a Piechockiemu sprzedała soczystego całusa. Z prezentami dobraliśmy się znakomicie, złoty naszyjnik od mojego brata idealnie pasował do sukienki od nas. 
-A teraz Kacper gadaj skąd wiedziałeś- spytała kiedy wszyscy już rzuciliśmy się na łóżko.
-Gadałaś wczoraj z mamą, prawda?- dziewczyna przytaknęła z niepewnością głową- Twoja mama ma strasznie donośny głos- powiedział z dumą chłopak, no nie wiedział, jak jego dziewczyna go zgasi.
-Kochany drogi, tylko, że ja wczoraj nie rozmawiałam z moją mamą o żadnych urodzinach, bo nie chciałam  żebyś o tym wiedział, więc?- popatrzyliśmy wszyscy na niego z wyrzutem.
-Naprawdę chcecie wiedzieć, no?- popatrzył na nas, na co my przytaknęliśmy wszyscy głowami w równym czasie.
-No, na fejsie mi się wyświetliło noo- powiedział, na co my wszyscy przybiliśmy tak zwanego facepalma. Z kim ja żyję.

__________________________________________________________
Rozdział nijaki, sryjaki, ale musiałam w końcu dodać, no, bo
niektórzy się o niego domagali (nie Winka, nie mówię o Tobie).
Ale mam idealne wyjaśnienie, dlaczego ten rozdział jest taki bez sensu.
Otóż, w tak zwane dni robocze bawiłam się w poprawianie ocen,
a na weekendy nie było mnie nawet w domu, bo albo to obóz, albo
to wyjazd do Berlina na mecz Ligi Mistrzów, zdecydowanie polecam.
No, ale dzięki za 15 tyś, jesteście wielkie <3


sobota, 9 maja 2015

11 ♥

-Mała, wiesz, że do studniówki zostały jeszcze dwie bite godziny?- takimi słowami przywitał mnie siatkarz, który dopiero wrócił z treningu. Panie Muzaj, to nie są idealne słowa dla wkurzonej kobiety, która nie wie co ubrać. Mieszkam u Macka już tydzień. I właśnie dzisiaj nastał dzień imprezy. Rozmawiałam już z mamą. Tak jak ja zawiodła się na tacie. No, ale dzięki moim prośbom i działaniu Kacpra pogodziliśmy rodziców. Tata dzwonił, prosił o spotkanie, ale nie potrafię mu jeszcze wybaczyć, na pewno nie teraz. Mimo, że na ostatnich zakupach z siatkarzem kupiłam sobie trzy sukienki i tak nie wiedziałam co ubrać. Z głową pełną niezdecydowania mało nie popłakałam się stojąc przed tą wielką szafą. Spędziłam w tym miejscu jeszcze pół godziny. Podczas tego czasu Muzaj zdążył wziąć prysznic i ubrać się w swój nowy gajerek. Popatrzył na mnie z politowaniem. To czego ja nie mogłam zrobić przez kilka godzin on zrobił w zaledwie kilka sekund. Wybrał mi tą sukienkę, a do tego zwykłe, czarne i wysokie szpilki. Włosy pokręciłam. Kiedy już byłam szczerze mówiąc gotowa obejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Przyznam, wyglądałam idealnie. Wyglądałam tak, jak to zawsze jako mała dziewczynka sobie wyobrażałam. Mój chłopak cały czas leżał na łóżku, bacznie mi się przyglądając. Dzisiaj wszystko mnie denerwowało, nawet on.
-Jezu kochany, zaraz ją pognieciesz- marudziłam siadając na skraju łóżka. Nagle poczułam jak ląduję na ramieniu siatkarza. Kiedy chciałam wstać, ten pociągnął mnie znowu i teraz nie miałam już wyjścia.
-Nie denerwuj mnie lepiej i jak będziesz miał wygniecioną koszulę tak pójdziesz- ostrzegłam go grożąc mu palcem przed czubkiem samego nosa.
-Julka, wiem, że chcesz wypaść jak najlepiej, ale nie łudź się, że zostaniemy królem i królową, bo zrobi to Kacper ze swoją- nie skończył, bo ja podskoczyłam mu do gardła. Mój własny rodzony brat wreszcie kogoś ma!?
-Kacper przyjdzie z jakąś dziewczyną!?- krzyknęłam zaskoczona- Czemu ja nic nie wiem- spytałam z wielkim oburzeniem.
-Bo to miała być niespodzianka- uśmiechnął się chłopak pozwalając mi wstać- Wiem tylko to, że nazywa się Wiktoria- powiedział, jakby chciał odkupić swoje winy. Wybaczyłam mu, no bo jakby inaczej. Godzinę przed całym zajściem pojechaliśmy w stronę hali szkolnej. Wiedziałam, że będą tam najprawdopodobniej moi rodzice- czyli tata. W końcu jego dwójka wspaniałych dzieci przeżywa dzisiaj jedną z ważniejszych imprez w całym swoim życiu. Na parkingu zauważyliśmy już opierającego się o swoje nowiutkie audi Kacpra. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jeśli nie to, że stał on tam z jakąś dziewczyną, po moich sekundowych przemyśleniach doszłam do wniosku, że to na pewno ta Wiktoria. Była co najmniej śliczna. Maciek szepnął mi jeszcze na ucho ciche "Śledztwo możesz zacząć" co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania. Pewnym siebie krokiem, ciągnąc za rękę mojego chłopaka szłam w stronę auta libero. 
-Siema młody- uśmiechnęłam się, lustrując od góry do dołu dziewczynę. Usłyszałam za sobą tylko cichy chichot atakującego. Jak się okazało dziewczyna jest świetną osobą. No i jak już wspominałam była śliczna. Jak się okazało Piechocki ma dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. I nie wiedział o niej nikt. Rodziców, którzy siedzieli na jednej z trybun przywitałam krótkim cześć. Ale cały czas zastanawiało mnie co ma do ukrycia jeszcze przede mną mój brat. 
-Kacper, no do cholery jasnej!- marudziłam coraz bardziej się niecierpliwiąc. 
-Zobacz, kto tam stoi- powiedział pokazując mi chłopaka opierającego się o jedną z drewnianych drabinek. Po chwili odwrócił się i dopiero wtedy go poznałam. Kamil, nasz przyjaciel z dzieciństwa. Nasz sąsiad i człowiek, który wyjechał do Londynu kończąc trzecią klasę podstawówki. I to przez niego przeżyłam swoją pierwszą w życiu depresję, tęskniąc za nim jak mało kto. Tak, może trochę się w nim podkochiwałam. 
-Kamil!- krzyknęłam rzucając mu się w ramiona. Kątem oka zauważyłam, jak Muzaj posłał Kacprowi spojrzenie mówiące "Człowieku, coś ty zrobił? Jestem zazdrosny". Złapałam za rękę mojego chłopaka i przedstawiłam go Kamilowi. Coś czego obawiałam się najbardziej, taniec, dokładnej polonez poszedł nam wszystkim jak z płatka. Później zaczęła tylko zabawa. Siatkarz na każdym kroku udowadniał Kowalskiemu, że jestem jego dziewczynę. Może jestem dziwna, czy te sprawy, ale dla mnie było to bardzo słodkie. Po godzinie dwudziestej trzeciej rozpoczęły się sesje zdjęciowe. Po moich prośbach udało mi się namówić chłopaków na wspólne zdjęcie.
-Wyglądają cudownie- rozmarzyłam się patrząc na tańczącego Piechockiego z Wiktorią. Nadal nie wierzyłam mu, że nie są razem. Było to przecież widać gołym okiem.Siedziałam na jednej z czerwonych puf opierając się o ramię atakującego.
-Ja tam się cieszę, że obtarły się te szpilki, bo nie cierpię tańczyć-  westchnął siatkarz
-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że niesiesz mnie stąd do samochodu, a później z tej swojej wspaniałej Kia jeszcze do domu, a przypominam panie geniuszu, mieszka pan na trzecim piętrze i nie, nie ma tam windy- zachichotałam, podnosząc się z miejsca. Nasze zmęczenie i lenistwo wzięło górę i nie chciało nam się nawet zostać na ogłoszeniu werdyktu. Jak już mówiłam biorę w ciemno wygraną mojego brata z Wiktorią. I co? Miałam rację. Po trzeciej w nocy obudziło mnie powiadomienie z jednego z portali społecznościowych.

Twój brat pochwalił się tym szybciej w internecie, niż własnej siostrze, uwielbiam Wasze stosunki!

______________________________________
Przepraszam serdecznie
za to coś, co chce się nazywać rozdziałem :x
Kompletnie przejściowy, mówiący o niczym.
Nie wspominając już o stylu i tych sprawach.
I tak, wiem o odejściu Włodarczyka i Muzaja do Lubina.
Jednak mam serce i żadnego wyjazdu nie będzie.
Osobiście zaświadczam, Muzaj w Skrze! <3
Tak be te wu:


niedziela, 3 maja 2015

10 ♥

Biegłam do jego domu, to tego samego domu, z którego godzinę wcześniej wybiegłam z płaczem. Wiem jedno. On mnie kocha. Jestem dla niego numerem jeden, tym cholernym oczkiem w głowie. Jego dziewczynką bez wad, za którą oddałby całe swoje życie. Z całego serca proszę, żeby to wszystko się już ułożyło. Drzwi otworzył mi chłopak, a ja od razu wskoczyłam w jego ramiona. Maciek? Od początku naszego związku wszystkie moje problemy tworzą się dzięki jego osobie. Ale po prostu wszystko mu wybaczam. Jestem z tym człowiekiem niecały miesiąc, a kocham tak, jakbym była bynajmniej rok. I nie stracił diametralnie mojego zaufania. Dziwne, co?
-Dzwonił Kacper- powiedział pokazując na swój telefon- Wszystko się wyjaśniło, Twój tata się do wszystkiego przyznał i tylko tyle wiem, ale zaraz tu będzie i wszystkiego się dowiemy- uśmiechnął się przy okazji całując mnie w czubek głowy.
-Przepraszam- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, ale ten ujął moją twarz w dłonie i to on przeprosił. Przenieśliśmy się na kanapę i jak na jakieś skazanie czekaliśmy na młodego libero. Po jakiś dwudziestu trzech, albo czterech minutach wbiegł do domu zdyszany jak stary pies. Uprzednio wręczając mu szklankę wody czekałam na jakieś wiadomości od niego.Wymownym wzrokiem cały czas mu się przyglądałam, a ten patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Kacper, nie wkurzaj mnie, co się dzieje w domu?- spytałam brata
-No tak jak wspominałem, tata się przyznał, razem z mamą naskoczyliśmy na niego, mama powiedziała, że jest nikim, skoro tak potraktował swoją własną córkę, no właśnie i na jakiś czas przeprowadziła się do nas, a że lepiej by było, żeby choć dzisiaj spała na kanapie, ty będziesz spała u mnie, a ja pójdę na kanapę- powiedział.
-Nie ma takiej potrzeby, zostanę dzisiaj tutaj i tak nie umiałabym spojrzeć teraz w oczy mamie, to przecież przeze mnie pokłóciła się z tatą- uznałam, całkowicie opadając głową na ramię Muzaja. Nie miałam już dzisiaj sił na nic- Kacper, przywiózłbyś mi książki i  jakieś ubrania na jutro?- zapytałam swojego brata posyłając mu słodkie spojrzenie.
-Tak, młoda damo, idziesz się zaraz wykąpać i spać, przypominam, że o 23 miałaś już zasypiać, nie chcę kolejnych skarg na Twój temat od nauczycieli- zachichotał Muzaj.
-I chyba nie zapomniałaś, że za tydzień mamy studniówkę?- przypomniał mi Piechocki.
Kompletnie o niej zapomniałam! I zaczynamy odwieczny problem każdej kobiety. Pozostało mi zaledwie siedem dni na znalezienie sukienki. Nosz kurde mać!
-Masz już partnerkę?- spytałam z ciekawością blondyna.
-Nie, ale wiem, że ty masz już partnera- stwierdził patrząc wymownie na atakującego.
-Pff! Ja z nim nigdzie nie idę- krzyknęłam, przy okazji pokazując siatkarzowi język.
-Dobra, ja zostawiam Was samych, tylko za jakiś kwadrans przywiozę Ci te rzeczy, więc nie szalejcie jeszcze za bardzo- zachichotał ubierając kurtkę. W międzyczasie kiedy ja wzięłam kąpiel, siatkarz zrobił nam kanapki. Ubrałam czarną koszulkę bełchatowskiego klubu z numerem mojego chłopaka. Zjadłam posłusznie kolację i położyłam się na wielkim, drewnianym łóżku. Już po chwili obok mnie położył się brunet, po którego torsie spływały jeszcze krople wody. 
-Jutro punkt 7:30 pobudka- powiedziałam entuzjastycznie, przytulając się do chłopaka.
-Ranisz- westchnął- Mam trening dopiero na trzynastą- marudził
-Też Cię kocham- pocałowałam go w szyję.
-Ja Ciebie też mała- znowu oddał pocałunek na samym czubku mojej głowy.
-Mała to jest Twoja...- chciałam odgryźć mu się cienką ripostą, ale ten przerwał mi.
-Kia?- zachichotał chwaląc się po raz kolejnym swoim własnym samochodem.

__________________________________________________
Niby to co urocze szybko staje się nudne :x
Nie, to wcale nie moja wrodzona ironia! ♥
No, ale może dla Waszego i mojego dobra
to opowiadanie nabierze trochę słodkości? xD
Dobrze powiedziałam? XD
Nie ważne, dziękuję za 11tyś wyświetleń! ♥
 Naivy.
xx.


niedziela, 26 kwietnia 2015

9

-Kochanie, otwórz proszę- usłyszałam zza łazienkowych drzwi. W końcu po ponad godzinie wyszłam z pomieszczenia. Rzuciłam się i mocno przytuliłam siatkarza. Moje łzy znalazły miejsce na bawełnianym materiale jego koszulki. 
-Maciek, ja wrócę do domu, przepraszam- powiedziałam ubierając kurtkę.
-Julka, masz mi to za złe?- zapytał-To koniec?- wiedziałam jedno: nie zerwę z nim.
-Byłeś ze mną szczery, chcę to po prostu wyjaśnić z tatą, kocham Cię- pocałowałam go. To co powiedziałam było całkowitą prawdą- nie lubiłam kiedy ktoś mnie kłamał.
 Biegłam jak najszybciej przed siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ramionach Kacpra. Byliśmy chyba najlepiej dogadującym się rodzeństwem na świecie. 
-Julka co się stało?- spytał zdziwiony Kacper otwierając mi drzwi, na co ja rzuciłam mu się w ramiona i próbowałam powstrzymać swoje łzy.
-Maciek?- spytał, całując mnie w czubek głowy- Co on Ci do cholery zrobił?-  zdenerwował się i wyczekiwał odpowiedzi ode mnie.
-Tata, tak nasz tata, kazał Mackowi być dla mnie tak strasznym i wrednym, żebym z nim zerwała i chodziło tylko i wyłącznie o sprawy klubowe- powiedziałam, jeszcze trochę szlochając. Zawiodłam się na tacie, totalnie.
-Słucham?- spytał zdziwiony- Nie, Julka, rodzice są w domu, jedziemy to wyjaśnić- zdecydował ubierając mi kurtkę. Już po chwili znaleźliśmy się w jego samochodzie.
-Kacper, dziękuję- uśmiechnęłam się- jesteś zawsze kiedy potrzebuję, wesprzesz, wysłuchasz, poprawisz humor zawsze, nawet jeśli tego nie widać, po prostu jesteś i nie wyobrażam sobie życia, gdyby miało Ciebie zabraknąć- powiedziałam przytulając go.
-Też Cię kocham mała- zachichotał. Podczas drogi moją głowę zajęły pewne myśli.
Przecież coraz częściej się mówi, jak ogromną rolę odgrywa w życiu dziecka ojciec. Z moim tatą miałam dobry kontakt od zawsze. To właśnie ja byłam córeczką tatusia. To ja pomagałam mu segregować dokumenty, a on w podziękowaniu bawił się ze mną lalkami. A teraz chce rozwalić coś pięknego? Przecież miłość Muzaj to jedna z najwspanialszych rzeczy jakie spotkały mnie w życiu.
-Ooo, Konrad dzieciaki przyjechały- przytuliła nas na powitanie mama.
-Hej kochani- z góry przyszedł tata i chciał najwyraźniej uczynić to samo co mama.
-Daj spokój- odsunął się od niego Kacper, na co mama posłała mi pełne zdumienia spojrzenie. Chyba nie wie, co będzie się tutaj działo za kilka minut. Moc rodzeństwa Piechockich.
-Kacper, co jest?- spytała się go mama, a ja widziałam już jak w nim buzowało.
-Co jest? Tato nie rób z nas idiotów, co myśleliście, że się nie dowiemy?- wybuchnął
-Nie mów do mnie takim tonem, zrozumiano?- krzyknął tata, a ja zauważyłam jak mój brat chce się już na niego rzucić.
-Tato, proszę, myślałeś, że ten Twój głupi plan ma jakikolwiek sens? Ważniejsze są dla Ciebie sprawy biznesowe niż szczęście własnej rodzonej córki? Zawiodłam się na Tobie, rozumiesz? Zawsze uważałam Cię za ideał, ale teraz jesteś dla mnie nikim rozumiesz? Nikim!- krzyknęłam dławiąc się łzami.
-Co się tutaj do cholery dzieje? Konrad!- krzyknęła moja mama
-Pochwal się, proszę, a ja mam tego wszystkiego dość!- krzyknęłam i wyszłam ze swojego rodzinnego domu trzaskając drzwiami. Ponownie biegłam, tym razem do domu, z którego wybiegłam rano. Potrzebowałam teraz jego obecności, jego mojego chłopaka.

Twojego szczerego chłopaka, który nie zamierzał i nie zamierza przed Tobą nic ukryć.

______________________________________________
Witam z rozdziałem z dupy <3
Ale, no że było 14 komentarzy to dałam takie coś :)
Chociaż Wy jesteście wspaniałe :D
I że niby teraz ma być słodko? <3




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

8 ♥

Leżąc na drewnianym, wielkim łóżku patrzyłam na mojego chłopaka, który pakował swoje ostatnie ubrania do walizki. Tak, znalazł mieszkanie niedaleko hali i wyprowadza się ode mnie i Kacpra. Jesteśmy już ze sobą równe półtora tygodnia, a ja jestem o niego strasznie zazdrosna. Nie chcę, żeby żadna dziewczyna oprócz mnie poznała go bliżej i dowiedziała się jaki jest na prawdę, dlaczego? Bo czuję, że każda, która go pozna, także tak jak ja zechcę mieć go tylko dla siebie. Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy ten z trudem zamknął pełną walizkę. Zabierając swoje cztery litery z łóżka i szkolną torbę poganiałam Muzaja, przecież nie mogę przez niego spóźnić się do szkoły, prawda? Zostawiliśmy śpiącego Kacpra w domu, bo przecież ten ze względu na treningi miał wolne dni w naszym bełchatowskim liceum. Siatkarz spakował swoje ostatnie szpargały do i tak zapakowanego już bagażnika i wyjechaliśmy w stronę mojej szkoły. Oczywiście na parkingu nie mogło obejść się bez miłego pożegnania, które jak pana Boga kocham widziało pół ludzi z mojego liceum. No i oczywiście nie mogłam przejść niezauważona korytarzem szkoły. A ekipa kilku dziewczyn znowu sobie o mnie przypomniała. No tak, wcześniej próbowały zaprzyjaźnić się ze mną ze względu na to, że moim bratem jest Kacper, a on jest nie byle kim, a libero półfinalisty Ligi Mistrzów- Skry Bełchatów.
-Hej Julka, dawno się nie widziałyśmy! Gdzie ty tyle się podziewałaś?- powiedziała jedna z nich, a jej przyjaciółki mnie otoczyły. Coś na przykładzie błędnego koła, powodzenia Piechocka!
-Oj, jak przykro, ale dziewczynki, zaskoczę Was, nie opuściłam żadnego dnia w szkole od czterech miesięcy- uśmiechnęłam się sztucznie i wymijając je poszłam do klasy. Na całe moje szczęście lekcje minęły jak z bicza strzelił, na większości lekcji prawie zasnęłam, za co dostałam opierdziel od większości z nauczycieli, no ale to do cholery wina Maćka, a nie moja! Ale tak, zawsze wszystko trzeba zwalić na Piechocką, ot co! Korzystając z niezawodnej komunikacji miejskiej wpadłam do sklepu, a z niego do domu siatkarza, gdzie postanowiłam przygotować dla niego obiad. Nuciłam sobie jedną z piosenek Happysadu i tańczyłam przy kuchennym blacie w jej rytm. Mój uśmiech powiększył się, kiedy usłyszałam zgrzyt kluczy w drzwiach. Maciek ledwie zdążył wejść do domu, już moje ciało zapoznało się ze strukturą jego pleców. Mocno objęłam go nogami w pasie.
-Mmmm- zamruczał- Chyba dzięki moim lekcjom dostałaś dzisiaj piątkę z wf- zachichotał
-Nie potrzebowałam nawet Twoich lekcji- wytknęłam mu język- Ale przespałam polski, matematykę i historię- odparłam,wyliczając lekcje na palcach na co siatkarz obiecał, że dopilnuje, żebym dzisiaj poszła spać najpóźniej o 23. Zauważyłam, że jest jakiś nie swój. Tłumaczyłam to sobie ciężkim treningiem i dużym natłokiem meczów. Po zjedzeniu obiadu, siatkarz zmienił swoje miejsce i teraz zamiast siedzieć na krześle, rozłożył się całym swoim ciałem na skórzanej kanapie w salonie. Ja w tym czasie pozmywałam naczynia i wypiłam zieloną herbatę. Umyłam ręce i umiejscowiłam się obok mojego chłopaka. Mówiłam już, że jest jakiś nie swój? Tak? To powiem to jeszcze raz. Muzaj jest jakiś nie swój. Starałam już sobie nie zaśmiecać tym głowy. Leżeliśmy przytuleni do siebie i w ciszy gapiliśmy się w sufit. Wiem, to było w sumie dziwne. Ale odkąd jesteśmy razem to dla nas całkiem normalne, taka mała forma odpoczynku bez siebie, ale z sobą.
-Nie, ja tak nie mogę, Maciek co się dzieje do cholery?- spytałam, siadając.
-Julka, nic, rozumiesz, czy nie mogę być czasem zmęczony lub gorzej się czuć, też mam ciężkie treningi, nie muszę być na każde Twoje zawołanie- wybuchnął ze złości.
-Wiesz co, ja się tylko spytałam, martwię się o Ciebie, rozumiesz? Zamknij się, teraz ja mówię!- krzyknęłam- Ale wiesz co, już nawet nie będziesz musiał, skoro odpowiedzenie swojej dziewczynie na proste pytanie sprawia Ci taką trudność, to to nie ma sensu- uśmiechnęłam się ironicznie wstając z kanapy, ale nagle poczułam szarpnięcie i z powrotem znalazłam się na kanapie. Spojrzałam spojrzeniem pełnym gniewu na siatkarza. Po jego mimice twarzy zauważyłam, że chce mi coś jednak powiedzieć, spojrzałam na niego wymownym wzrokiem.
-Prezes mojego klubu, a Twój tata, poprosił mnie dzisiaj po treningu do siebie, myślałem, że muszę jeszcze coś podpisać, no ale- tu jego głos się zawiesił- Powiedział, że nie będzie tolerował naszego związku, ze względu na to, że jestem nowy, a ty jego córką i to źle wpłynie na otoczenie, krótko mówiąc podejrzanie i nie chce mieć później przez to jakieś dodatkowe problemy, powiedział, że ma zamiar to załatwić po cichu, mam, a właściwie miałem być dla Ciebie tak straszny, żebyś sama ze mną zerwała, ale ja nie potrafię- mówił, ale dalszych słów już nie usłyszałam, bo zamknęłam się łazience zanosząc płaczem.

________________________________________________
Po raz ósmy, czy tam dziewiąty
przepraszam za rozdział, no tak od początku bloga :(
Skra wygrała jeden ze swoich meczów, o trzecie miejsce :D
Chłopaki- DZIEWCZYNY LUBIĄ BRĄZ! <3
Ale zadziwia mnie dobra forma Włodarczyka :3
Także sorry za to u góry, do następnego!
Aloha.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Matura to bzdura?!

To nie rozdział, no ale musiałam się podzielić z Wami moim odkryciem. Otóż oglądając Matura to Bzdura, jest to jeden z kanałów na youtubie, gdzie pewni ludzie zadawali innym (spotkanym wówczas na ulicy) różne pytania, utwardzając tezę, że matura to bzdura. No i oglądałam już 5647457 z kolei odcinek ze zwykłej nudy i nagle patrzę- znajoma postać, toż to przecież sam MUZAJ! Wiedzą nie zabłysnął, soreczka, ale odkrycie zawsze niezłe <3 Chociaż mogę założyć się, że ktoś to jeszcze kiedyś zobaczył przede mną, miłego oglądania! <3 Taka pomoc: 0:33, 1:58, 2:12,3:47 i tam jeszcze kilka scenek! Żegnam! <3