sobota, 9 maja 2015

11 ♥

-Mała, wiesz, że do studniówki zostały jeszcze dwie bite godziny?- takimi słowami przywitał mnie siatkarz, który dopiero wrócił z treningu. Panie Muzaj, to nie są idealne słowa dla wkurzonej kobiety, która nie wie co ubrać. Mieszkam u Macka już tydzień. I właśnie dzisiaj nastał dzień imprezy. Rozmawiałam już z mamą. Tak jak ja zawiodła się na tacie. No, ale dzięki moim prośbom i działaniu Kacpra pogodziliśmy rodziców. Tata dzwonił, prosił o spotkanie, ale nie potrafię mu jeszcze wybaczyć, na pewno nie teraz. Mimo, że na ostatnich zakupach z siatkarzem kupiłam sobie trzy sukienki i tak nie wiedziałam co ubrać. Z głową pełną niezdecydowania mało nie popłakałam się stojąc przed tą wielką szafą. Spędziłam w tym miejscu jeszcze pół godziny. Podczas tego czasu Muzaj zdążył wziąć prysznic i ubrać się w swój nowy gajerek. Popatrzył na mnie z politowaniem. To czego ja nie mogłam zrobić przez kilka godzin on zrobił w zaledwie kilka sekund. Wybrał mi tą sukienkę, a do tego zwykłe, czarne i wysokie szpilki. Włosy pokręciłam. Kiedy już byłam szczerze mówiąc gotowa obejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Przyznam, wyglądałam idealnie. Wyglądałam tak, jak to zawsze jako mała dziewczynka sobie wyobrażałam. Mój chłopak cały czas leżał na łóżku, bacznie mi się przyglądając. Dzisiaj wszystko mnie denerwowało, nawet on.
-Jezu kochany, zaraz ją pognieciesz- marudziłam siadając na skraju łóżka. Nagle poczułam jak ląduję na ramieniu siatkarza. Kiedy chciałam wstać, ten pociągnął mnie znowu i teraz nie miałam już wyjścia.
-Nie denerwuj mnie lepiej i jak będziesz miał wygniecioną koszulę tak pójdziesz- ostrzegłam go grożąc mu palcem przed czubkiem samego nosa.
-Julka, wiem, że chcesz wypaść jak najlepiej, ale nie łudź się, że zostaniemy królem i królową, bo zrobi to Kacper ze swoją- nie skończył, bo ja podskoczyłam mu do gardła. Mój własny rodzony brat wreszcie kogoś ma!?
-Kacper przyjdzie z jakąś dziewczyną!?- krzyknęłam zaskoczona- Czemu ja nic nie wiem- spytałam z wielkim oburzeniem.
-Bo to miała być niespodzianka- uśmiechnął się chłopak pozwalając mi wstać- Wiem tylko to, że nazywa się Wiktoria- powiedział, jakby chciał odkupić swoje winy. Wybaczyłam mu, no bo jakby inaczej. Godzinę przed całym zajściem pojechaliśmy w stronę hali szkolnej. Wiedziałam, że będą tam najprawdopodobniej moi rodzice- czyli tata. W końcu jego dwójka wspaniałych dzieci przeżywa dzisiaj jedną z ważniejszych imprez w całym swoim życiu. Na parkingu zauważyliśmy już opierającego się o swoje nowiutkie audi Kacpra. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jeśli nie to, że stał on tam z jakąś dziewczyną, po moich sekundowych przemyśleniach doszłam do wniosku, że to na pewno ta Wiktoria. Była co najmniej śliczna. Maciek szepnął mi jeszcze na ucho ciche "Śledztwo możesz zacząć" co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania. Pewnym siebie krokiem, ciągnąc za rękę mojego chłopaka szłam w stronę auta libero. 
-Siema młody- uśmiechnęłam się, lustrując od góry do dołu dziewczynę. Usłyszałam za sobą tylko cichy chichot atakującego. Jak się okazało dziewczyna jest świetną osobą. No i jak już wspominałam była śliczna. Jak się okazało Piechocki ma dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. I nie wiedział o niej nikt. Rodziców, którzy siedzieli na jednej z trybun przywitałam krótkim cześć. Ale cały czas zastanawiało mnie co ma do ukrycia jeszcze przede mną mój brat. 
-Kacper, no do cholery jasnej!- marudziłam coraz bardziej się niecierpliwiąc. 
-Zobacz, kto tam stoi- powiedział pokazując mi chłopaka opierającego się o jedną z drewnianych drabinek. Po chwili odwrócił się i dopiero wtedy go poznałam. Kamil, nasz przyjaciel z dzieciństwa. Nasz sąsiad i człowiek, który wyjechał do Londynu kończąc trzecią klasę podstawówki. I to przez niego przeżyłam swoją pierwszą w życiu depresję, tęskniąc za nim jak mało kto. Tak, może trochę się w nim podkochiwałam. 
-Kamil!- krzyknęłam rzucając mu się w ramiona. Kątem oka zauważyłam, jak Muzaj posłał Kacprowi spojrzenie mówiące "Człowieku, coś ty zrobił? Jestem zazdrosny". Złapałam za rękę mojego chłopaka i przedstawiłam go Kamilowi. Coś czego obawiałam się najbardziej, taniec, dokładnej polonez poszedł nam wszystkim jak z płatka. Później zaczęła tylko zabawa. Siatkarz na każdym kroku udowadniał Kowalskiemu, że jestem jego dziewczynę. Może jestem dziwna, czy te sprawy, ale dla mnie było to bardzo słodkie. Po godzinie dwudziestej trzeciej rozpoczęły się sesje zdjęciowe. Po moich prośbach udało mi się namówić chłopaków na wspólne zdjęcie.
-Wyglądają cudownie- rozmarzyłam się patrząc na tańczącego Piechockiego z Wiktorią. Nadal nie wierzyłam mu, że nie są razem. Było to przecież widać gołym okiem.Siedziałam na jednej z czerwonych puf opierając się o ramię atakującego.
-Ja tam się cieszę, że obtarły się te szpilki, bo nie cierpię tańczyć-  westchnął siatkarz
-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że niesiesz mnie stąd do samochodu, a później z tej swojej wspaniałej Kia jeszcze do domu, a przypominam panie geniuszu, mieszka pan na trzecim piętrze i nie, nie ma tam windy- zachichotałam, podnosząc się z miejsca. Nasze zmęczenie i lenistwo wzięło górę i nie chciało nam się nawet zostać na ogłoszeniu werdyktu. Jak już mówiłam biorę w ciemno wygraną mojego brata z Wiktorią. I co? Miałam rację. Po trzeciej w nocy obudziło mnie powiadomienie z jednego z portali społecznościowych.

Twój brat pochwalił się tym szybciej w internecie, niż własnej siostrze, uwielbiam Wasze stosunki!

______________________________________
Przepraszam serdecznie
za to coś, co chce się nazywać rozdziałem :x
Kompletnie przejściowy, mówiący o niczym.
Nie wspominając już o stylu i tych sprawach.
I tak, wiem o odejściu Włodarczyka i Muzaja do Lubina.
Jednak mam serce i żadnego wyjazdu nie będzie.
Osobiście zaświadczam, Muzaj w Skrze! <3
Tak be te wu:


niedziela, 3 maja 2015

10 ♥

Biegłam do jego domu, to tego samego domu, z którego godzinę wcześniej wybiegłam z płaczem. Wiem jedno. On mnie kocha. Jestem dla niego numerem jeden, tym cholernym oczkiem w głowie. Jego dziewczynką bez wad, za którą oddałby całe swoje życie. Z całego serca proszę, żeby to wszystko się już ułożyło. Drzwi otworzył mi chłopak, a ja od razu wskoczyłam w jego ramiona. Maciek? Od początku naszego związku wszystkie moje problemy tworzą się dzięki jego osobie. Ale po prostu wszystko mu wybaczam. Jestem z tym człowiekiem niecały miesiąc, a kocham tak, jakbym była bynajmniej rok. I nie stracił diametralnie mojego zaufania. Dziwne, co?
-Dzwonił Kacper- powiedział pokazując na swój telefon- Wszystko się wyjaśniło, Twój tata się do wszystkiego przyznał i tylko tyle wiem, ale zaraz tu będzie i wszystkiego się dowiemy- uśmiechnął się przy okazji całując mnie w czubek głowy.
-Przepraszam- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, ale ten ujął moją twarz w dłonie i to on przeprosił. Przenieśliśmy się na kanapę i jak na jakieś skazanie czekaliśmy na młodego libero. Po jakiś dwudziestu trzech, albo czterech minutach wbiegł do domu zdyszany jak stary pies. Uprzednio wręczając mu szklankę wody czekałam na jakieś wiadomości od niego.Wymownym wzrokiem cały czas mu się przyglądałam, a ten patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Kacper, nie wkurzaj mnie, co się dzieje w domu?- spytałam brata
-No tak jak wspominałem, tata się przyznał, razem z mamą naskoczyliśmy na niego, mama powiedziała, że jest nikim, skoro tak potraktował swoją własną córkę, no właśnie i na jakiś czas przeprowadziła się do nas, a że lepiej by było, żeby choć dzisiaj spała na kanapie, ty będziesz spała u mnie, a ja pójdę na kanapę- powiedział.
-Nie ma takiej potrzeby, zostanę dzisiaj tutaj i tak nie umiałabym spojrzeć teraz w oczy mamie, to przecież przeze mnie pokłóciła się z tatą- uznałam, całkowicie opadając głową na ramię Muzaja. Nie miałam już dzisiaj sił na nic- Kacper, przywiózłbyś mi książki i  jakieś ubrania na jutro?- zapytałam swojego brata posyłając mu słodkie spojrzenie.
-Tak, młoda damo, idziesz się zaraz wykąpać i spać, przypominam, że o 23 miałaś już zasypiać, nie chcę kolejnych skarg na Twój temat od nauczycieli- zachichotał Muzaj.
-I chyba nie zapomniałaś, że za tydzień mamy studniówkę?- przypomniał mi Piechocki.
Kompletnie o niej zapomniałam! I zaczynamy odwieczny problem każdej kobiety. Pozostało mi zaledwie siedem dni na znalezienie sukienki. Nosz kurde mać!
-Masz już partnerkę?- spytałam z ciekawością blondyna.
-Nie, ale wiem, że ty masz już partnera- stwierdził patrząc wymownie na atakującego.
-Pff! Ja z nim nigdzie nie idę- krzyknęłam, przy okazji pokazując siatkarzowi język.
-Dobra, ja zostawiam Was samych, tylko za jakiś kwadrans przywiozę Ci te rzeczy, więc nie szalejcie jeszcze za bardzo- zachichotał ubierając kurtkę. W międzyczasie kiedy ja wzięłam kąpiel, siatkarz zrobił nam kanapki. Ubrałam czarną koszulkę bełchatowskiego klubu z numerem mojego chłopaka. Zjadłam posłusznie kolację i położyłam się na wielkim, drewnianym łóżku. Już po chwili obok mnie położył się brunet, po którego torsie spływały jeszcze krople wody. 
-Jutro punkt 7:30 pobudka- powiedziałam entuzjastycznie, przytulając się do chłopaka.
-Ranisz- westchnął- Mam trening dopiero na trzynastą- marudził
-Też Cię kocham- pocałowałam go w szyję.
-Ja Ciebie też mała- znowu oddał pocałunek na samym czubku mojej głowy.
-Mała to jest Twoja...- chciałam odgryźć mu się cienką ripostą, ale ten przerwał mi.
-Kia?- zachichotał chwaląc się po raz kolejnym swoim własnym samochodem.

__________________________________________________
Niby to co urocze szybko staje się nudne :x
Nie, to wcale nie moja wrodzona ironia! ♥
No, ale może dla Waszego i mojego dobra
to opowiadanie nabierze trochę słodkości? xD
Dobrze powiedziałam? XD
Nie ważne, dziękuję za 11tyś wyświetleń! ♥
 Naivy.
xx.