-Maciek spokojnie, wezmę prysznic i wszystko będzie okej- westchnęłam
-Jeśli mam być szczery, to wyglądasz jak siedem nieszczęść-uśmiechnął się- Ale i tak jesteś piękna- skradł mi małego całusa i wyszedł z łazienki. Po kąpieli wyszłam z pokoju, na stole zauważyłam kanapki. Wzięłam jedną i zaległam na łóżku. Maciek miał rację, czułam się tak samo jak wyglądałam. W sumie cieszyłam się, że za kilka godzin mam znaleźć się już w samolocie do Polski. Nie wytrzymałabym tutaj leżąc cały czas w łóżku. Z nudy, która mnie dopadła postanowiłam powoli pakować już wszystkie nasze rzeczy do walizek. Po spakowaniu większości rzeczy, poczułam zmęczenie i nie pamiętam nawet kiedy, ale zasnęłam. Obudził mnie dopiero Maciek, okazało się, że już za dwie godziny mamy wylot.
***
Siedziałam w maćkowym salonie z niecierpliwością czekając na Wiktorię. Od powrotu z wakacji codziennie wymiotowałam i miałam jakieś zachcianki. Moim zdaniem oznaczało to zatrucie, a zdaniem dziewczyny mojego brata- ciążę. Dziecko? Dopiero niedawno skończyłam osiemnaście lat. Jasne, kochaliśmy się z Maćkiem, ale brałam tabletki. Za mną już dobrze napisana matura, ale mam jeszcze studia, przed siatkarzem miejmy nadzieje, że wielka kariera. I teraz miałoby na świecie pojawić się te małe stworzenie? Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Serce podchodziło mi do gardła. Co jeśli rzeczywiście jestem w stanie błogosławionym? Jak zareagują moi rodzice. Wszystko nakładało się naraz.
-Do łazienki i powodzenia- uśmiechnęła się podając mi pudełko.
Oczekując na wynik myślałam, że minęło z dobre 40 minut. Nie chciałam zobaczyć tych kresek. Wolałabym, żeby najpierw zobaczyła je Wiktoria.
-Dwie kreski, to jeszcze nie jest pewna ciąża wiesz?- powiedziała zakłopotana.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Najprawdopodobniej będę mamą?
-Umówisz mnie do ginekologa, nawet jutro?- spytałam ze łzami w oczach.
-Mała spokojnie nie płacz, wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie.
Teraz jeszcze czas powiedzieć o tym Maćkowi. Z Kowalską porozmawiałam jeszcze z dobre pół godziny przy okazji załatwiła mi jutrzejszą wizytę u ginekologa. Bałam się, bałam się, że to wszystko okaże się prawdą. Nie wystarczy słowo, żeby opisać jakie zdenerwowanie zawładnęło mną w tej chwili. Muzaj wrócił. Zauważyłam, że jest lekko podenerwowany.
-Musimy pogadać- powiedzieliśmy równocześnie. Co on miał mi do powiedzenia?
-Ty pierwsza- powiedział siadając na kanapie.
-Te wymioty, zachcianki, które zaczęły się w Chorwacji, to nie wirus, zrobiłam test, wyszedł pozytywny- zawiesiłam głos, spojrzałam na Maćka, był totalnie zdziwiony.
-Przepraszam, że co?- zdenerwował się- Jesteś w ciąży? Kurwa Julka mówiłaś, że bierzesz tabletki- krzyknął. Nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Zaczynałam się go bać.
-Bo brałam, nie krzycz proszę- nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, zaczynała się robić nieodpowiednia. Siatkarz był na tyle zdenerwowany, że nie zdziwiłabym się gdyby mnie uderzył.
-Wiesz co, nie jestem gotowy na to dziecko- oznajmił zakłopotany, gówno mnie to obchodzi.
-Bo ja oczywiście jestem gotowa- byłam zdenerwowana, chłopak zachowywał się jak rozpieszczony nastolatek. Bo co? Wszystko to moja wina? Nie znałam go od tej strony.
-Zachowujesz się jak zwykły prostak, co cieszyło Cię kiedy wskakiwałam ci do łóżka, pamiętaj ze ma to też konsekwencje- krzyczałam.
-Mogę chociaż wiedzieć, co miałeś mi do powiedzenia?- zapytałam
-Przechodzę do Jastrzębskiego Węgla- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- I z nami koniec, zawiodłem się- uznał, a ja myślałam, że go rozniosę. I teraz co? Jeśli będę w ciąży, wychowam je sama, bo on zawiódł się na mnie? Nie miałam siły już na cokolwiek. Pędem wybiegłam z domu. I co? Po raz kolejny wybiegłam z niego trzaskając drzwiami ze łzami oczach, a zaraz znajdę się w gniazdku moim i Kacpra. Jak mogłam być z kimś takim? Teraz zauważyłam jaki jest nieodpowiedzialny. Mądry polak po szkodzie Piechocka. Chciałabym być teraz tak obojętna, jak byłam wrażliwa.
-Do łazienki i powodzenia- uśmiechnęła się podając mi pudełko.
Oczekując na wynik myślałam, że minęło z dobre 40 minut. Nie chciałam zobaczyć tych kresek. Wolałabym, żeby najpierw zobaczyła je Wiktoria.
-Dwie kreski, to jeszcze nie jest pewna ciąża wiesz?- powiedziała zakłopotana.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Najprawdopodobniej będę mamą?
-Umówisz mnie do ginekologa, nawet jutro?- spytałam ze łzami w oczach.
-Mała spokojnie nie płacz, wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie.
Teraz jeszcze czas powiedzieć o tym Maćkowi. Z Kowalską porozmawiałam jeszcze z dobre pół godziny przy okazji załatwiła mi jutrzejszą wizytę u ginekologa. Bałam się, bałam się, że to wszystko okaże się prawdą. Nie wystarczy słowo, żeby opisać jakie zdenerwowanie zawładnęło mną w tej chwili. Muzaj wrócił. Zauważyłam, że jest lekko podenerwowany.
-Musimy pogadać- powiedzieliśmy równocześnie. Co on miał mi do powiedzenia?
-Ty pierwsza- powiedział siadając na kanapie.
-Te wymioty, zachcianki, które zaczęły się w Chorwacji, to nie wirus, zrobiłam test, wyszedł pozytywny- zawiesiłam głos, spojrzałam na Maćka, był totalnie zdziwiony.
-Przepraszam, że co?- zdenerwował się- Jesteś w ciąży? Kurwa Julka mówiłaś, że bierzesz tabletki- krzyknął. Nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Zaczynałam się go bać.
-Bo brałam, nie krzycz proszę- nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, zaczynała się robić nieodpowiednia. Siatkarz był na tyle zdenerwowany, że nie zdziwiłabym się gdyby mnie uderzył.
-Wiesz co, nie jestem gotowy na to dziecko- oznajmił zakłopotany, gówno mnie to obchodzi.
-Bo ja oczywiście jestem gotowa- byłam zdenerwowana, chłopak zachowywał się jak rozpieszczony nastolatek. Bo co? Wszystko to moja wina? Nie znałam go od tej strony.
-Zachowujesz się jak zwykły prostak, co cieszyło Cię kiedy wskakiwałam ci do łóżka, pamiętaj ze ma to też konsekwencje- krzyczałam.
-Mogę chociaż wiedzieć, co miałeś mi do powiedzenia?- zapytałam
-Przechodzę do Jastrzębskiego Węgla- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- I z nami koniec, zawiodłem się- uznał, a ja myślałam, że go rozniosę. I teraz co? Jeśli będę w ciąży, wychowam je sama, bo on zawiódł się na mnie? Nie miałam siły już na cokolwiek. Pędem wybiegłam z domu. I co? Po raz kolejny wybiegłam z niego trzaskając drzwiami ze łzami oczach, a zaraz znajdę się w gniazdku moim i Kacpra. Jak mogłam być z kimś takim? Teraz zauważyłam jaki jest nieodpowiedzialny. Mądry polak po szkodzie Piechocka. Chciałabym być teraz tak obojętna, jak byłam wrażliwa.
***
Zdziwiłam się, bo drzwi od naszego domu otworzył mi Wojtek. Wojtek Włodarczyk, kolega z drużyny mojego brata. Szczerze mówiąc rozmawiałam z nim chyba dwa razy.
-Julka co się stało?- powiedział wpuszczając mnie do środka.
-Nieważne, naprawdę, gdzie Kacper, jak ty tutaj?- spytałam zakłopotana.
-Kacper musiał szybko jechać do Gdańska, coś stało się z tatą Wiktorii, a ja jestem tu, ponieważ zatrzymali się u mnie znajomi, są parą nie widzieli się dwa tygodnie, więc wiesz, niech pobędą trochę sami- na jego słowa jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Ej, mała co się stało, mimo, że się nie znamy, może warto mi powiedzieć, co?- przytulił mnie. Nie sprzeciwiałam się. Bardzo potrzebowałam teraz kogoś bliskości. Tak, żeby ktoś przytrzymał mnie, kiedy się doszczętnie rozpadam, na małe kawałki.
-Mogę sobie najpierw zrobić herbatę?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Usiądź, to jeszcze w kuchni umiem zrobić- zachichotał, a ja usiadłam na kanapie w salonie. Pomyślałam, że herbata nic mi nie da. Ponownie poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.
-Wiesz co, zostaw, wypiję sobie to- uśmiechnęłam się, pokazując mu puszkę z piwem.
Kiedy rozsiedliśmy się na kanapie, wciągnęłam mocno powietrze i zaczęłam mu opowiadać o wszystkim. Czułam, że mogę mu o tym powiedzieć. Przejrzałam tą sytuację jeszcze raz. Zauważyłam jak bardzo przywiązałam się do Maćka. A przywiązanie jest złe, prowadzi do cierpienia, teraz o tym wiem. I znam to uczucie, kiedy dla jednej osoby poświęcasz wszystko, swoje dobre intencje, wszystko co możesz dać, a później dostajesz od niego przysłowiowego kopa w dupę na do widzenia.
-I tak po prostu, kiedy dowiedział się, że jesteś w ciąży, powiedział, że to koniec?- był zdziwiony, a może zdruzgotany zachowaniem swojego byłego kolegi z drużyny.
-Zwykły prostak, Julka, bo Wiktoria wróci dopiero za tydzień, może ja pójdę z Tobą do tego lekarza- spytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, no, ale dlaczego nie?
-Ej, mała co się stało, mimo, że się nie znamy, może warto mi powiedzieć, co?- przytulił mnie. Nie sprzeciwiałam się. Bardzo potrzebowałam teraz kogoś bliskości. Tak, żeby ktoś przytrzymał mnie, kiedy się doszczętnie rozpadam, na małe kawałki.
-Mogę sobie najpierw zrobić herbatę?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Usiądź, to jeszcze w kuchni umiem zrobić- zachichotał, a ja usiadłam na kanapie w salonie. Pomyślałam, że herbata nic mi nie da. Ponownie poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.
-Wiesz co, zostaw, wypiję sobie to- uśmiechnęłam się, pokazując mu puszkę z piwem.
Kiedy rozsiedliśmy się na kanapie, wciągnęłam mocno powietrze i zaczęłam mu opowiadać o wszystkim. Czułam, że mogę mu o tym powiedzieć. Przejrzałam tą sytuację jeszcze raz. Zauważyłam jak bardzo przywiązałam się do Maćka. A przywiązanie jest złe, prowadzi do cierpienia, teraz o tym wiem. I znam to uczucie, kiedy dla jednej osoby poświęcasz wszystko, swoje dobre intencje, wszystko co możesz dać, a później dostajesz od niego przysłowiowego kopa w dupę na do widzenia.
-I tak po prostu, kiedy dowiedział się, że jesteś w ciąży, powiedział, że to koniec?- był zdziwiony, a może zdruzgotany zachowaniem swojego byłego kolegi z drużyny.
-Zwykły prostak, Julka, bo Wiktoria wróci dopiero za tydzień, może ja pójdę z Tobą do tego lekarza- spytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, no, ale dlaczego nie?
_________________________________________________
Przepraszam!
Za taki krótki, za tą kłótnię, za tak długą przerwę,
ale uwaga, tak wprowadzam tutaj Wojtka Włodarczyka!
Mam nadzieję, że się cieszycie, no nie Winka?
Następny, który będzie już niedługo będzie dłuższy
i mam nadzieję, że ciekawszy! <3
Oficjalnie wracam z rozdziałami <3
Naivy.
xoxo.